Opowiadania Czarnej i Lisa
Would you like to react to this message? Create an account in a few clicks or log in to continue.

Rozdział I

Go down

Rozdział I Empty Rozdział I

Post by Black Lady Mon Apr 14, 2014 11:20 pm

Rozdział I Xaqtk9ywy8ay



 "Życie" zwykła imaginacja, każdy żyje tak jak większość ludzi, tworząc wbrew pozorom jedną wielką korporacje. Ludzie żyjący w strachu obawiają się tych, którzy zdecydowanie stawiają kroki, a jeszcze inni żyją w cieniu aby wykonywać polecenie dla pana feudalnego danego terytorium.
Lecz co zrobić gdy osoby wierzące w ten sam świat i te same idee zaczynają się nienawidzić ze względu na błędne informacje?
Co zrobić gdy pragną swej wzajemnej śmierci?
Oczywiście, że większość szaraków stchórzy i nie będzie się wtrącać, lecz... co Ty byś zrobił gdyby te dwie osoby stanowiły sens twego życia?
Pozwoliłbyś aby skoczyli sobie wzajemnie do gardeł, aby po chwili na ziemi leżały dwa trupy osób tak umiłowanych?
Nie! No pewnie, że nie! Po ich utracie stałbyś się wrakiem, egzystującym z dnia na dzień tylko dlatego, że obawiałbyś się drugiego, nieznanego świata. Istnieje też możliwość, że poniektórzy wpadliby w histerię i nie doczekali następnego dnia. Jednakże po co rozmyślać "co by było gdyby...", kiedy jest jeszcze czas nie należy go marnować na zbędne debaty z samym sobą, lepiej coś zrobić zanim, ci dwoje zostaną ukołysani przez niechcianą przez ludzkość i tak czekającą na każdego, matkę, która ukołysze nas do snu, z którego wybudzimy się wszyscy lecz już nie w tym samym świecie.
Problemem jest jeszcze jedna sytuacja... Możesz się starać ich powstrzymać, lecz... gdy widzisz dwie wrogo nastawione osoby o których nic nie wiesz, a które stosunkowo niedługo zaczną stanowić meritum twego życia, co uczynisz? Będziesz stać spoglądając na rzeź, czy instynktownie zaczniesz walczyć z ich wzajemną wrogością?

♣♣♣

Sen - stan w którym człowiek może wypocząć po męczącym dniu i chociaż na chwilę zapomnieć o niepowodzeniach, przez moment przestać się nimi przejmować.
W wiosce Konohy już dawno pogasły światła we wszystkich domach. Jedynymi miejscami gdzie tliły się zapalone lampy były posterunek ANBU, szpital oraz budynek w którym mieściła się straż graniczna. Konoha zmieniła się w przeciągu zaledwie paru lat. Niegdyś, to miejsce było obszarem tętniącym życiem, lecz odkąd zawitał tutaj Orochimaru z zamiarem zniszczenia osady, zmieniło się wszystko, śmierć hokage - mężczyzny, który trzymał wszystkich w zgodzie, który potrafił znaleźć dla każdego czas i przysłużyć się dobrą radą, było dla wioski straszliwą utratą. Drugim ciosem była utrata Sasuke. Odszedł bez słowa pożegnania z niczym, ani nikim się nie licząc. Nienawiść do starszego brata przysłaniała mu od lat cały świat. W ciągu jednej nocy z małego chłopca stał się żądnym krwi mścicielem, robiącym wszystko aby dorównać umiejętnościami swemu starszemu bratu - Itachiemu. Całe swe życie skupiał tylko na jednym celu, pragnął pomścić swój ród i zabić tego, który wytępił wszystkich w pień - swego brata, który umarł dla niego wraz ze stratą pozostałych członków wielkiego i majestatycznego klanu.

♣♣♣

- Nie... nie odchodź! - Krzyknęła gwałtownie siadając na łóżku. Znów ten sen, w którym widziała swego przyjaciela, konającego w jej ramionach. Nie myślcie, że była kolejną wielbicielką Sasuke... ona po prostu usiłowała go zrozumieć, znaczył dla niej bardzo wiele. Nie raz uratował dziewczynie skórę. Owa nastolatka była dzieckiem przeznaczenia - nie wiedziała czyim jest potomkiem, ani co robi na tym świecie. Była samotna. Nie pamiętała ani swej matki, ani ojca, ani nawet kuzyna! Nikogo! Nie miała osoby bliskiej, z którą mogłaby porozmawiać, pośmiać się czy wyżalić. Zawsze działała na własną rękę, nie dlatego, że chciała, lecz musiała aby przetrwać. Jej przeszłość była nieznana, a przyszłość stała pod jednym wielkim znakiem zapytania. Właśnie dlatego czuła, że ona i Sasuke są sobie tak bliscy. Obydwoje musieli porzucić swą przeszłość, aby otworzyć się na teraźniejszość. Jednakże Sasuke miał cel, natomiast ona nie wiedziała po co, ani dlaczego, czy też dla kogo żyje. Samotność najpierw ją przytłaczała, zazdrościła tym którzy mają pełne rodziny i są w centrum zainteresowania, lecz gdy poznała Sasuke poczuła jak kuriozalne ciepło wypełnia jej wnętrze. Pomimo, że nie rozumiała chłopca do końca, to jednak właśnie ON stanowił kwintesencję jej życia. Wszystko się skończyło z jego odejściem.

Rozejrzała się po swym lokum, w którym panował "artystyczny nieład". Na ciemnym, rzeźbionym w wilcze ornamenty stole, leżał talerz z na wpół zjedzoną kolacją, obok talerza stała pusta butelka po coli. Czarne meble wyglądały jakby od lat nikt ich nie czyścił, a mała biblioteczka tonęła pod warstwami kurzu.
- Jestem okropną bałaganiarą. - Roześmiała się na głos gramoląc z łóżka. Podeszła do gablotki wyściełanej białą serwetą, na której zawsze widniał porządek i codziennie zapalała aromatyczne kadzidło o zapachu mirry. To nie była zwykła półka, lecz ołtarzyk spalonych nadziei. Pomiędzy dwoma czerwonymi świecami stała ramka ze zdjęciem sprzed lat. Jej pierwsza drużyna i jedyna taka w Konohy, która liczyła cztery osoby, a nie jak pozostałe trzy. Ze zdjęcia uśmiechała się jej dobra znajoma - Sakura, Naruto zrobił naburmuszoną minę, a Sasuke był jak zwykle dystyngowany i poważny, no i Kakashi - ich sensei, któremu zawdzięczali bardzo wiele. Obok Sakury stała średniego wzrostu dziewczynka z długimi brązowymi włosami i oczami zielonymi niczym matka głupców - nadzieja. To była właśnie ona - Mitsuko Kalibara. Została przydzielona do tej drużyny losowo, była jedynym geninem, który nie miał swej ekipy, przez przypadek trafiła pod "opiekuńcze skrzydła" Kakashiego. Dzięki drużynie przeżyła wiele wspaniałych chwil, chociaż niektóre wiązały się z wyrzeczeniami, jednak nigdy nie kazano jej zrezygnować z przyjaźni.

♣♣♣

- Dlaczego odszedłeś? - zapytała spoglądając na twarz czarnowłosego chłopca. Zacisnęła mocno powieki, spod których wypłynęła łza i stoczyła po jej policzku. Kolejny raz odczuła pustkę. Gdy Sasuke opuścił osadę, nastolatka straciła wszelką chęć do życia i do działania. Po jej policzku spływały nieustannie łzy, tworząc drogę pożegnania. Pożegnania, które nigdy nie powinno nadejść i które... nie nadejdzie.
Mitsuko była jedną z niewielu osób, które wierzyły, gdy inni zaczęli powątpiewać. Wierzchnią dłoni wytarła mokre policzki i uniosła zdecydowanie powieki. W oczach było widać dziwny błysk, a w sercu narodziła się szaleńcza myśl. "Nie będę wiecznie czekać..." pomyślała i postanowiła swój plan wcielić w życie.
Black Lady
Black Lady

Posts : 3
Join date : 2014-04-14

Back to top Go down

Back to top


 
Permissions in this forum:
You cannot reply to topics in this forum