Opowiadania Czarnej i Lisa
Would you like to react to this message? Create an account in a few clicks or log in to continue.

Bal Istnienia

Go down

Bal Istnienia Empty Bal Istnienia

Post by Admin Mon Apr 14, 2014 11:16 pm

Prolog



Życie jest balem. Przedstawieniem, w którym zmieniają się tańczące pary, ale cel pozostaje ten sam. Cóż z tego, że jedna, czy druga osoba zniknęła. Pozostała pamięć. Nawet, jeśli jest to niejasne wspomnienie,wystarczy tylko tyle, by ich istnienie nie zostało zapomniane.
Zabawa toczy się dalej. Określasz siebie jako obserwatora, lecz tak naprawdę sam jesteś jedną z tych osób tańczących pośrodku parkietu. Nie będziesz w stanie się tego wyprzeć. Przecz, krzycz, zapewniaj mnie, że jest inaczej. Ale co z tego ci przyjdzie, jeśli i tak w końcu brutalnie zostaniesz wybudzony ze swojego snu i ściągnięty z parkietu? Będzie tylko bardziej bolało, a twój nowy przewodnik nie będzie dla ciebie milszy. Zawsze jest taki sam: szorstki,oczekujący konkretów. To jedyny, stały element. Jedyna postać, która zawsze jest ta sama.
Znasz jej imię?
Nie wątpię. Ma ich wiele. Nie bój się go wypowiedzieć. Nie bój się przyznać przed samym sobą, że jest prawdziwe. Nie szepcz. Wypowiedz je wyraźnie.

„Mort”

Ona nigdy się nie myli.
Przeczysz. Interesujące.
Ciekawe imię wspomniałeś. Masz rację. Była ona jedną z wielu, która próbowała oszukać Mort. Silna, bezwzględna, bezlitosna, nieufna, samodzielna. A mimo to i tak nasza znajoma ją dopadła. Chcesz posłuchać?
W takim razie usiądź. Naszą ciemnowłosą damą na razie się nie martw. Nie przyjdzie po nas w najbliższym czasie. Nie przerwie tej historii.
Siedzisz wygodnie?
Zamknij oczy. Zapomnij o tym, co cię otacza.
Pośród panującej kłótni z trudnością jesteś w stanie dosłyszeć płacz dziecka. Wiedziony ciekawością zaglądasz do pokoju, z którego on dobiega. Zaskoczony stajesz w progu nie słysząc już więcej płaczu. Po środku stoi tylko młoda dziewczyna z opuszczonymi, wzdłuż tułowia rękami i przechyloną do tyłu głową. Wzdryga się od czasu do czasu przy donośniejszym krzyku, lecz sama milczy. Znów słyszysz płacz. Płacz cierpiącej duszy osoby stojącej przed tobą…



***

Mort - fr. śmierć


Last edited by Admin on Tue Apr 15, 2014 12:31 pm; edited 2 times in total

Admin
Admin

Posts : 12
Join date : 2014-04-14

https://black-and-fox.board-directory.net

Back to top Go down

Bal Istnienia Empty Re: Bal Istnienia

Post by Admin Mon Apr 14, 2014 11:16 pm

Rozdział 1 - Kryształowa Łza


Skuliłam się w sobie słysząc kolejne krzyki dobiegające z kuchni. Pomimo swego wieku nadal bałam się, gdy ktoś podnosił głos. A przecież nie byłam już bezbronnym dzieckiem. Kiedy krzyczałam czułam się silna i cała moja złość uciekała z kolejnymi słowami.
Usiadłam na parapecie i oparłam głowę o nagrzaną od słońca szybę. Powinnam była się przyzwyczaić. Moja rodzicielka ze swoją przecież ciągle się kłóciła. Miałam już tego serdecznie dość. Chciałam wakacji. Nie musiałam nigdzie wyjeżdżać. Japo prostu chciałam kogoś, kto odciągnąłby mnie od tego piekła, które na pierwszy rzut oka tak nie wyglądało. Pierwsze łzy nabiegły mi pod powiekami.Nie chciałam ich wypuścić. Pomimo słuchawek na uszach i głośnej muzyki ja wciąż słyszałam wzmagające się krzyki.
Tylko chwilę wytchnienia. Czy o tak dużo proszę?
Zeskoczyłam z parapetu słysząc, do czego zmierza dzisiejsza rozmowa. Z rozmachem otworzyłam drzwi do kuchni. Kwadratowe pomieszczenie, gdzie przy dwóch ścianach usytuowane zostały ciemne szafki. Na trzeciej znajdowało się okno oraz przysunięty stół. Ostatnia pozostawała pusta. Nigdy nie można było tam czegokolwiek dopasować. Była jak ja. Inna pośród tego wszystkiego. W dodatku samotna, nikt nie zwracał na nią uwagi.
-Przestańcie! – krzyknęłam z całych sił. Kobiety umilkły. Udało mi się je przekrzyczeć. – Mam serdecznie dość! Kłócicie się na okrągło! I nie zależnie od tego, co tym razem jest przedmiotem waszych sprzeczek to powód jest zawsze ten sam i dobrze o tym wiem! – zacisnęłam zęby. Groźnym wzrokiem zmierzyłam stojące tuż przede mną postacie. Widziałam jak w ich oczach nadal czai się złość. Teraz pojawiła się jeszcze chęć reprymendy, na którą nie miałam ochoty. Wiem, że nie powinnam wspominać powodu kłótni. U nas w domu nigdy się o tym nie mówi. To temat tabu – zakazany. Oficjalnie poradziłyśmy sobie z tym i szłyśmy dalej przez życie. W praktyce powstała głęboka rana, której nie dało się w jakikolwiek sposób zaleczyć.
-Dobrze wiesz…. – napuszyła się moja babka by zacząć swoje kazanie. Korpulentna kobieta ze sporą nadwagą. Ciemna skóra spieczona od słońca odbijała się od jej jasnych ubrań. Krótkie, lekko falowane włosy przyprószone były już siwizną.Nigdy nie wiedziałam, jaki kolor włosów miała ona w młodości. Teraz świdrowała mnie szarymi oczami ukrytymi za dużymi okularami. Mały, zadarty nos i zaciśnięte w linijkę usta oddawały wrażenie nieukrywanej wrogości.
-Wrócę jak ochłonę. – przerwałam jej nim na dobre się rozkręciła. Odwróciłam się napięcie i wyszłam z pomieszczenia. W pośpiechu założyłam buty i złapałam torebkę. Nie chciałam by mnie zatrzymały. Wizja pozostania tutaj i wysłuchiwania kolejnych narzekań wcale mnie nie napawała radością. – Może chociaż raz nie nazwiecie mnie furiatką. – mruknęłam na zakończenie, gdy zamykałam drzwi. Nie czekałam na windę. Zbiegłam po schodach przeskakując po kilka stopni. Na dole wylądowałam na lekko ugiętych nogach. Wyprostowałam się dumnie pomimo tego, że po moim policzku spłynęła samotna łza. Z wielkim trudem przebiegłam odległość dzielącą mnie od podziemi metra. Pomimo jeszcze wczesnej pory na peronie nie było tłumów. W wagonie pociągu również było luźno.
Zazwyczaj trzy krótkie stacje dziś dłużyły mi się niemiłosiernie. Przejechałam je, modląc się w duchu abym nie rozpłakała się w ciągu tych kilku minut. Moje łzy i emocje są czymś, czego ludzie nie powinni zobaczyć. Ostatnią stację przywitałam z ulgą. Wyskoczyłam z pociągu nim drzwi wagonu zdążyły się całkowicie otworzyć. Na powierzchni pojawiłam się kilkanaście sekund później po pokonaniu niezliczonej ilości schodów. Rozejrzałam się pobieżnie po okolicy nim szybkim marszem ruszyłam w stronę lasu. Nie starczyło mi już sił na bieg czy chociażby trucht. Będąc przy lesie wybrałam wąską ścieżkę prowadzącą obok wału. O tej porze roku nikt tu nie uczęszczał ze względu na chmary komarów rządnych świeżej krwi. Nikt jednak nie wiedział, że robactwo kończy się po przejściu pierwszych stu metrów.
Pozwoliłam kryształowym łzom spływać po mojej twarzy i spadać na ziemię.Niewiele teraz mnie już interesowało. Nie przeszkadzało mi, że ktoś z wału mógł mnie dostrzec. Chciałam być tylko z dala od tego przeklętego zgiełku. Dwie sprzeczne natury, kryjące się w mym ciele, również umilkły. Żadna z nich nie potrafiła mi pomóc czy dodać słów otuchy. Nie znały lekarstwa na mój ból…

Powinnam była patrzeć przed siebie. Może wtedy nie weszłabym do tej części lasu, gdzie nikt się nie zapuszczał. Zorientowałam się dopiero po zachodzie słońca. Za późno by odnaleźć drogę powrotną. Okolica wokół mnie nie pomagała mi w znalezieniu odpowiedniej ścieżki. Żal zniknął z mojego serca ustępując miejsca wszechogarniającej mnie frustracji.
-Głupia. – przeklęłam się pod nosem. – Jak mogłam się tutaj tak łatwo zapędzić?Nie powinnam była tutaj przyjeżdżać w tym stanie. – nieustannie mamrocząc,szłam wciąż naprzód. Nawet, jeśli chodziłam w kółko to wolałam to niż zatrzymać się chociażby na moment w tym przeklętym miejscu. Wszelkie emocje powoli zemnie uciekały. Skupiłam się teraz tylko na tym by nie przewrócić się o coś, co leży na poszyciu leśnym. Każda szyszka czy gałązka była teraz bardzo zdradliwa.Wokół panowała przytłaczająca cisza. Nawet zwierzęta tu nie mieszkały. Nie wiedziałam i na pewno nie chciałam się teraz tego dowiedzieć. Moim jedynym celem stało się wydostanie stąd.
Jak na ironię losu z każdym kolejnym krokiem bałam się coraz mniej. Gdzieś wgłębi mnie pojawiło się dziwne uczucie, które szeptało, że zna to miejsce. Ono już tutaj było i… cieszy się z powrotu. Zupełnie jakby wróciło do domu. Ale nie tego, gdzie dotychczas mieszkałam. Tylko tego prawdziwego, gdzie można było znaleźć spokojny kąt…


Admin
Admin

Posts : 12
Join date : 2014-04-14

https://black-and-fox.board-directory.net

Back to top Go down

Bal Istnienia Empty Re: Bal Istnienia

Post by Admin Mon Apr 14, 2014 11:17 pm

Rozdział 2 - Iluzje


-Gdzie ona jest? – starsza pani gwałtownie odwróciła się od stołu. Już nie wyglądała na bezbronną babcię. Jej tusza z każdą chwilą zanikała. Duże ubrania zwisały teraz swobodnie na jej szczupłym ciele. Przeszła energicznie kilka kroków. Wydawała się teraz znacznie wyższa. Nerwowo odgarnęła półdługie włosy opadające jej na twarz. Były śnieżnobiałe. Szare oczy błysnęły złowrogo zza okularów. Obwódka źrenic zrobiła się ciemno fioletowa.
-Nie mam pojęcia, tak samo jak ty. – syknęła postać stojąca w drzwiach. Młoda kobieta o długich, miedzianych włosach, smukłej sylwetce i dumnej postawie.Ręce skrzyżowała na piersi. Czujnie obserwowała rozmówczynię zielonymi oczami.
-Jesteś jej matką, na pewno wiesz!
-Jestem. – potwierdził spokojnie – Ale nie jestem w stanie cały czas jej kontrolować. Powinnaś wiedzieć o tym najlepiej.
-Same problemy przez ten twój wybryk. – kobieta zaciągnęła się powietrzem. –Trzeba było się mnie słuchać. – wytknęła młodszej rozmówczyni.
-Słuchałam, póki nie zmądrzałam. – odparła szmaragdowo oka. Jej długie palce zwinnie plotły warkocza z włosów sięgających do pasa. Przygryzła wargi słysząc kolejne obelgi ze strony białowłosej. Starsza pani nieustannie kręciła się po kuchni i zrzucała na podłogę wszystko, co pojawiło się w zasięgu jej rąk. – Opuść ten dom. – stanowczo rozkazała młoda kobieta. Pomimo zacięcia i spokoju malujących się na jej twarzy w duszy trwał istny chaos z gniewem w roli głównej.
-Chcesz się pozbyć własnej matki? – zdziwiła się sztucznie ciemnoskóra.
-Nigdy tak naprawdę nią dla mnie nie byłaś. – odparła z przekąsem kobieta. –Zawsze faworyzowałaś moją starszą siostrę. I gdzie jest teraz Felicja? Związała się z tym „cudownym” mężczyzną o czarnych włosach i oczach i równie ciemnych myślach. Mieszkają teraz razem w apartamentowcu podczas, gdy ty tkwisz tutaj! Czy nie powinni cię byli zabrać ze sobą?
-Zrobiła dla mnie znacznie więcej niż ty. Potrafisz być tylko niewdzięczna.Wychowałam żmiję na własnej piersi.
-Jesteście takie same. Cieszę się, że ojciec był mądrzejszy od ciebie. A teraz opuść ten dom! Nie chcę cię tu już widzieć nigdy więcej.
-Jeszcze pożałujesz, że kazałaś mi odejść. – prychnęła szarooka. Nie minęła godzina jak zniknęła z domu wraz ze wszystkimi swoimi rzeczami. Nie pożegnała się z córką. Odeszła zabierając ze sobą cały jad i nienawiść jakie wokół siebie roztaczała.
Miedzianowłosa osunęła się po ścianie. Poczuła ulgę związaną z odejściem starszej pani. Jednocześnie czuła niepewność i strach. Miała pełną świadomość, że jej matka nie rzuca gróźb na wiatr i na pewno je spełni. Przez tyle lat miała okazję obserwować jej poczynania i wiedziała, do czego jest zdolna by tylko osiągnąć swój cel. Umysł młodej kobiety pracował na najwyższych obrotach. Żeby pokrzyżować plany Anieli będzie musiała wykorzystać cały swój spryt i wiedzę. Teraz jednak musiała odpocząć zanim się z nią zmierzy. Przygryzła kciuk starając się ustalić priorytety. Ku waszemu zaskoczeniu powiem wam, że to nie jej córka znajdowała się na szczycie listy. Nie wynikało to z braku miłości czy własnego egoizmu.Była przecież jej matką i wiedziała bardzo dużo na temat swojej pociechy.
-Nie mam pojęcia, kiedy wrócisz. – westchnęła głęboko – Nie wiem, gdzie jesteś i co robisz. Wiem jednak, że jesteś w dobrych rękach i sobie poradzisz… Wrócisz do mnie. Silniejsza i bardziej pewna siebie. – powiedziała pewnym, lekko melodyjnym głosem. Podniosła się z podłogi. Na powrót stała się czterdziesto paroletnią kobietą,która odniosła w swoim życiu sukces za pomocą ciężkiej pracy.
Z jednej z kuchennych szafek wyciągnęła szufelkę i zmiotkę. Musiała posprzątać bałagan, jaki pozostawiła po sobie starsza pani.
Szmaragdowo oka była zamyślona, wszystkie prace wykonywała automatycznie. Jej myśli biegały wokół córki, zastanawiając się, czemu pomimo kilku godzin nieobecności nie wróciła jeszcze do domu. Młoda dziewczyna uwielbiała miejsca z dala od ludzi. Nigdy nie przepadała za ich obecnością. A może bała się, że staną się niewinnymi ofiarami jej złości?
-Las Kabacki… - uświadomiła sobie kobieta dokąd poszła jej córka. – Mogłam się spodziewać, że tam się uda. – szeptała ledwo dosłyszalnie – W końcu i tak kiedyś by to nastąpiło niezależnie od okoliczności…



Admin
Admin

Posts : 12
Join date : 2014-04-14

https://black-and-fox.board-directory.net

Back to top Go down

Bal Istnienia Empty Re: Bal Istnienia

Post by Admin Mon Apr 14, 2014 11:18 pm

Rozdział 3 - Ciemność



Kluczyłam między drzewami już od dłuższego czasu. Nie udało mi się odnaleźć jeszcze drogi powrotnej. Ścieżek i polan także nie spotykałam.Wyglądało na to, że żadna istota tutaj się nie zapuszczała.
Wspominałam, że jestem uparta? Jeśli nie, to moje obecne zachowanie może o tym poświadczyć. Co z tego, że bolą mnie nogi a długie dżinsy ubrudziłam mokrą ziemią. Szłam bez przerwy. Nie tylko dlatego, że chciałam, ale także potemu, że nie było gdzie przysiąść. Tylko mój organizm potrafi mnie zmusić bym się na chwilę zatrzymała. Zupełnie tak jak teraz. Nogi nieposłusznie ugięły się pode mną i wylądowałam na leśnej ściółce. Nie mogłam wstać. Byłam zupełnie nieświadoma, że byłam tak zmęczona.
-Proszę, proszę… Zbłąkana dusza. Naprawdę rzadki widok. W dodatku tak urocza.Ostatnią był pijaczyna spod latarni. – wpierw usłyszałam głos nim pojawił się jego właściciel. Z ciemności lasu wyszedł młodzieniec o półdługich,postrzępionych włosach o czerwonej barwie. Jadowite, zielone oczy błyszczały złowrogo w ciemności. Był wyższy ode mnie, o co najmniej głowę. Długi płaszcz sprawiał, że wydawał się jeszcze wyższy. Doskonale wyrzeźbiona sylwetka odrysowywała się spod materiału luźnych ubrań. Odwróciłam wzrok od ostrych rysów jego twarzy, udając, że go nie słyszałam. Wcale mi się nie podobał.
-Nie udawaj, że mnie nie widzisz ślicznotko. – ukucnął przede mną. Mogłam dostrzec teraz więcej szczegółów takich jak rzemyk na jego szyi i srebrny kolczyk w prawym uchu. Prychnęłam niezadowolona. Przekręciłam się i usiadłam po turecku.
-Znajdź sobie kogoś innego. – syknęłam wyjątkowo nieprzyjemnie.
-Wybacz, ale ludzie rzadko zapuszczają się w te części lasu. A z pewnością nie tak urokliwi. Jaka to poczwara cię tu ściągnęła? – podparł głowę na dłoni i ciekawie mi się przyglądał.
-Sama przyszłam. – przyznałam niechętnie. – Nawet nie wiem kiedy.
-Doprawdy intrygujące. I co ja mam z tobą zrobić?
-Odprowadzić mnie tam skąd przyszłam? – podsunęłam niewiele licząc na spełnienie mojego życzenia. Wiadomo przecież, że nasze życzenia tak rzadko się spełniają.
-Przykro mi skarbie, ale tak łatwo to nie będzie. Nie wolno nam wypuszczać z lasu ludzkich dusz by opowiedziały o tym, co widziały.
-W takim razie znikaj mi z oczu, a ja sama odnajdę drogę powrotną. – lekko się chwiejąc stanęłam na nogi. Sporo mnie ten wysiłek kosztował, ale teraz przynajmniej górowałam nad obcym chłopakiem.
-Raczej nie uda ci się jej odnaleźć. –zaśmiał się cicho nieznajomy.
-Siedź cicho. Wcale mi nie pomagasz tylko marudzisz. – osobnik o czerwonej czuprynie zaczął mnie co najmniej irytować. Zupełnie go nie ruszał fakt, że mam problem i to duży.
-Jak sobie życzysz skarbie, ale pamiętaj, że jestem na każde twoje zawołanie. –puścił mi oczko, co tylko bardziej mnie zdenerwowało.
-Oczywiście rycerzu od siedmiu boleści. – żachnęłam się niezadowolona.
-Ale ty fascynujesz mnie coraz bardziej, skarbie. Bardzo dobrze się trzymasz w porównaniu do innych. Jeszcze cię To nie dopadło.
-Nie mów do mnie „skarbie” i przestań mówić zagadkami. – w odpowiedzi usłyszałam tylko ironiczny śmiech obcego. Odwróciłam się i przeszłam kilka kroków. Obejrzałam się ukradkiem za siebie. Zielonooki nie ruszył się z miejsca. Zadowolona z tego, że Azjata w końcu się posłuchał ruszyłam dalej.

Noc powoli ustępowała dniu, co przyjęłam ze znaczna ulgą. Teraz z pewnością opuszczę to miejsce zamieszkiwane przez dziwnego chłopaka.. Nawet nie miałam pojęcia jak on się nazywa. Bardziej mnie interesowały inne rzeczy. Na przykład ten paniczny strach, który pojawił się znikąd i rósł we mnie tym bardziej im wyżej na nieboskłonie wznosiło się słońce. Z trudem powstrzymywałam się przed uskoczeniem w jakieś krzaki i przeczekaniem tam przez resztę dnia. Szczęśliwie moją uwagę odwrócił srebrzysty lis. Zgrabne zwierzę w kilku susach pokonało drogę dzielącą go od jednego zbiorowiska krzaków do drugich. Nawet na moment nie zatrzymał się by spojrzeć w moja stronę. Na gałęziach drzew pojawiły się pierwsze ptaki. Świergotem obwieszczały całemu światu swoje przebudzenie. Uśmiechnęłam się na ten widok. Może to nie było takie złe zawędrowanie tak głęboko w las? Byłam w stanie dostrzec więcej niż inni ludzie. Będę miała potem sporo do opowiadania swojej mamie.
Miałam jednak nieodparte wrażenie, że nie wszystko jest takie jak powinno. Świat, który zobaczyłam wokół był zbyt idealny. Piękno i niewinność nie jest domeną naszej rzeczywistości. Dopiero po dłuższym czasie dotarło do mnie, co tak naprawdę mnie przeraziło. Wyparłam to ze swojej świadomości natychmiast po zobaczeniu tego. Wszystkie zwierzęta przeze mnie zobaczone były białe bądź srebrzyste. Nie zdziwiłoby mnie to, gdyby nie fakt, gdzie się znajdujemy. Tonie jest naturalne, że tutaj znajdowało się tyle stworzeń o jednolitym umaszczeniu. Ale to nie tylko futro czy pióra. Ich oczy również były nienaturalnie białe. Zupełnie jakby były ślepe. Nietypowy szelest sprawił, że strach przejął nade mną kontrolę i schowałam się za drzewem. Zasłoniłam usta widząc w oddali kilka postaci. Każda wyglądała inaczej, ale łączył ich jeden wspólny element: długi płaszcz w kolorze szarym bądź delikatnie niebieskim.Wcale mi się nie spodobały. Zbyt dużo tu dziwolągów się kręci pokroju spotkanego przeze mnie wczoraj młodzieńca. Różnili się jednak ode niego jednym.Przy tych pragnęłam uciekać, tamten nie napawał mnie takim strachem.Przesunęłam się odrobinę za rosnącą obok grupę jałowców. Nie miałam pojęcia, co teraz miałabym niby zrobić. Każdy normalny człowiek popadłby teraz w obłęd, tak jak powiedział to mój nocny znajomy. Skoro wiedział to, to może wiedział coś jeszcze? Zastanowiłam się. On tu zdecydowanie był znacznie dłużej. A na pewno częściej tu przychodził. Poza tym zaczęło mnie bardzo intrygować, czemu nazywał mnie „duszą”. Byłam człowiekiem, tak samo jak on. Może nie tak samo postrzelonym by farbować się na czerwono czy nosić nietypowy płaszcz. Chyba będę musiała zadać parę pytań nieznajomemu, jeśli nie uda mi się znaleźć wyjścia z lasu.
-Dobrze.. Gdzie jest ten „skarb”? – ironicznie użyłam tego samego określenia, które stosował wobec mnie. – Mam ochotę trochę z nim porozmawiać. – mruknęłam pod nosem.
-Wzywałaś? – usłyszałam obok ucha. Przewróciłam się, gdy próbowałam odskoczyć.Z głuchym odgłosem upadłam na ziemię. Zamknęłam oczy, wiedząc, że to na pewno zwróci uwagę postaci chodzących niedaleko stąd.
-Zgłupiałaś? – syknął chłopak, który chwilę wcześniej pojawił się niespodziewanie za moimi plecami. – Schowaj się pod moim płaszczem.
-Na pewno mnie nie zauważą. – prychnęłam ironicznie.
-Po prostu wejdź. – odchylił jego poły. Pokręciłam z powątpiewaniem głową, ale wykonałam jego polecenie. Nagle wokół zrobiło się ciemno. Paski materiału czule mnie otuliły i oderwały od ziemi. Nie zastanawiałam się skąd one się tam wzięły ani czemu nie dotykam materiału płaszcza czy pleców młodzieńca. Chciałam krzyknąć, ale głos mi uwiązł w gardle. Zamknęłam usta. Wokół siebie słyszałam echo rozmowy. Bez problemu rozpoznałam głos znajomego, ale trzy inne były mi obce. Delikatne, melodyjne, lecz jednocześnie przesycone nienawiścią i zimnem.Wymiana zdań nie trwała zbyt długo. Poczułam krótkie szarpnięcie, które zniwelowały trzymające mnie paski. Przymknęłam oczy czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Los jednak lubi płatać figle. W parze ze zmęczeniem przejęli nade mną władzę i utulili do snu…



Admin
Admin

Posts : 12
Join date : 2014-04-14

https://black-and-fox.board-directory.net

Back to top Go down

Bal Istnienia Empty Re: Bal Istnienia

Post by Sponsored content


Sponsored content


Back to top Go down

Back to top


 
Permissions in this forum:
You cannot reply to topics in this forum